science-fiction66 science-fiction66
473
BLOG

Teodorowicz i Isakowicz kontra Kunert

science-fiction66 science-fiction66 Polityka Obserwuj notkę 5

Lwów 2011.06.07.

Pytanie:

"Czy były jakieś trudności ze strony ukraińskiej?"

Na twarzy historyka A. Kunerta widać głęboki namysł. Można domyślać się tylko co go powoduje. Czy powodem tego jest słaba pamięć historyka, natłok pracy, czy też może gorączkowa praca umysłu: co by tu powiedzieć, żeby nie rozdrażnić gościnnych lwowskich radnych (szczególnie tych z partii Swoboda).  W efekcie wygrywa relatywizm..., słyszymy:

"Trudności były po obu stronach" - niestety,  z toku dalszej wypowiedzi nie dowiadujemy się już nic o tym jakiej natury były to trudności.

"Że wyłącznie opór strony ukraińskiej uniemożliwiał..." [właśnie; co uniemożliwiał, uroczystość na której byliśmy czy może coś więcej, gest patriotyczny, nie nazwany po imieniu przez naszych oficjeli...  i: jaki opór?]

"...Bo były także niektóre...., ... [pytanie dziennikarki: konkretnie jakie był zarzuty?]

"Bo... nie nie mówię o zarzutach, tylko mówię o tym że, w trakcie tych ...negocjacji...[..] z tego co ja wiem,...w tej chwili no... ja jestem na tym stanowisku od 13-tu miesięcy, ... ale z tego co ja wiem, no ..., były takie działania... które, no może były zbyt pośpieszne (sic!)...może trochę zbyt daleko (szły?).. ale naprawę no,  nie gniewajcie się państwo, czy to jest dzień dobry na tego typu rozmowy (gestykulacja palcami wskazującymi przypominająca trochę reworwerowca strzelającego - (być może niecelnie i do tego wadliwą amunicją) ...Ja naprawdę jestem pod tak ogromnym wrażeniem, podobnie jak mam nadzieję wszyscy, że UDAŁO SIĘ,  że dokonało się, że po 40 latach wreszcie... [...] że naprawdę spuśćmy zasłonę na to, co byo to naprawdę nie ma żadnego znaczenia.  Myśmy mieli nadzieję i stawali na głowie, żeby uroczystość tak przebiegła, żeby nic niedobrego nam tutaj tej uroczystości nie zepuło, żeby były same dobre emocje (normalnie jak u Owsiaka- pozytywne wibracje (emocje) ), żeby nie było żadnej złej emocji, z którejkolwiek ze stron...Mamy gigantyczną satysfakcję, że w maleńkim kawałeczku się do tego przyczyniliśmy ( to akurat jest prawda, jak sądzę - o tym MALEŃKIM kawałeczku)..."

Cóż, spuszczanie zasłony jest u nas nad wyraz częste, radość z udanej "imprezy" też zapewne nie do końca prawdziwa (może cokolwiek za słaba), jakoś w mediach publicznych w kraju, jak czytałem informacje na różnych blogach, cisza wielka... hm... ciekawa ta...: "Jaka Radość wielka", ale jakoś nie przełożyła się na pozostałą część narodu; czy ktoś się czegoś wstydzi?  Puśćmy wodze fantazji, może ktoś inny mówiłby tak: że udało się, po latach próźb i błagań, być może i innych działań typu; chodzenie po kolanach... pozwolili nam w końcu... A przecież bywało i gorzej, bo byli i tacy po naszej stronie, którzy działali tak, że działania ich były ZBYT POŚPIESZNE, ZBYT DALEKO SZŁY...  No więc teraz stanęliśmy na głowie, i zaklinaliśmy chmury,  jak szaman na prerii z powieści Karola Maya, aby nie było niszczycielskiego tornada, gradu, bo przecież jak to..., nie ma tego złego, brzydkiego księdza co to ciągle judzi... biednych nacjonalistów niepokoi, grozi im paluchem, no jak to tak... no nie może być, będzie dobrze....

I pojawiają się w tym momencie wibracje, emocje, no tak... złe emocje mogą się pojawić, a jakie złe one mogą być? Ano różne: AK okupanty, Polaki do domu... z jednej strony, a  z drugiej: pamiętajmy o naszych pomordowanych rodzinach; kobietach i dzieciach, starcach... spalonych, zasiekanych....

Złe emocje...

Wracając jednak do wypowiedzi A. Kunerta:

Ostatnie pytanie: [...]...to żałuje Pan że go tutaj nie ma?

"Szczerze, Nie. Dlatego że, przeczytawszy kilka ostatnich wypowiedzi księdza Isakowicza [...] gdzie ja nie zauważyłem ani słowa na temat jakiejś głębokiej satysfakcji"... (nowomowa z czasów komuny np: "odczuwamy głęboką satysfakcję, że nastąpił wzrost nrom..." itp ..., ponadto skoro coś jest nie tak, jak można tą satysfakcję odczuwać, a tym bardziej ją wyrażać?), w takiej sytuacji raczej stawia się pytania, czy też zarzuty do osób odpowiedzialnych. Powiedzmy szczerze: polityka milczenia, chowania głowy w piasek dotycząca spraw wschodnich związanych z Ludobójstwem, działaniami pewnej nacjonalistycznej partii na Ukrainie, czy w ogóle z milczeniem na tematy związane z szeroko pojętym patriotyzmem, nie jest czymś nowym jakoś ostatnio w naszym kraju.

[...]

Ale przyzna Pan,  że w znacznej mierze się przyczynił... ksiądz Tadeusz...?

"Z tego co ja wiem tak, z tego co ja wiem napisał, ...wystąpił z oficjalnym pismem kilkanaście lat temu, taka jest moja wiedza na temat udziału ks. Isakowicza w tej uroczystości."

Dziennikarka:

- O nie...[...] z Przewoźnikiem....

Kunert: "A to ja nie wiem, a to ja nie wiem, powtarzam... ja [...]  trzynaście, czternaście miesięcy.... W ciągu ostatnich 13, 14 miesięcy intensywnych starań o tą uroczystość, ja udziału księdza Isakowicza nie zauwżyłem i to jest wszystko co mogę powiedzieć..."

A wiec zaprzeczenie samemu sobie: skoro wcześniej jeszcze słyszymy, że na posiedzeniu komisji ministerialnej do spraw mniejszości narodowych ks Isakowicz pytał się, "A co z arcybiskupem Teodorowiczem" (tutaj moża by się zastanawiać czy ciąłe nagabywanie, pytanie się i robienie "fermentu" wokół sprawy jest udziałem w niej czy nie...- może stanowi jednak element dopingujący, szczególnie gdy osobą która dopinguje jest ks. Isakowicz, któy znany jest ze swojej nieprzejednanej, pamiętliwej i upartej postawy, - jak coś sobie już "wbije do głowy" to nie odpuszcza....), to  w końcu był ten udział, czy go nie było? A może też jest i tak że ktoś jakoś tak nie dopuścił udziału księdza, a być może i innych niewygodnych osób w tej  słusznej sprawie...- ale cóż, to są tylko dywagacje i domysły. Może i całkiem nierealne, kto wie?

Wyjątek dla porównania ze strony księdza:

 

Nie pojechałem na pogrzeb Teodorowicza   2011-06-07
 

"Ponowny pochówek arcybiskupa ormiańskokatolickiego Józefa Teodorowicza to wielkie wydarzenie dla wszystkich Ormian i Kresowian.  Jako duszpasterz Ormian na przestrzeni ostatnich lat wielokrotnie podpisywałem różne apele do władz państwowych i kościelnych, aby sprawiedliwości dziejowej wobec tego wybitnego polskiego patrioty stało się zadość. Upominałem się o to także w Senacie RP, przemawiając z okazji 70 rocznych śmierci arcybiskupa. Kilka razy jako przedstawiciel mniejszości ormiańskiej w tej sprawie zabierałem  również głos na Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowościowych. Ostatni raz w dniu 20 kwietnia. Pojechałem wtedy do Warszawy, choć moja Matka była wówczas umierająca. Byłem też na audiencji u ministra Andrzeja Kunerta, tak jak wcześniej u śp. ministra Andrzeja Przewoźnika.

Z zapowiedzianej więc uroczystości na Cmentarzu Obrońców Lwowa cieszyłem sie jednak jak mało kto. Od początku jednak organizatorzy tej uroczystości starali się uniemożliwić mi wyjazd do Lwowa. Czynili to tak za pomocą szeptanej propagandy, jak i przez fakt, że do dnia dzisiejszego ani na mój adres parafialny, ani prywatny nie przysłani nie tylko zaproszenia, ale i nawet informacji, o które prosiłem.

Gdyby minister Andrzej Kunert powiedział mi prosto w oczy, że ze względu na nacisku nacjonalistów ukraińskich jestem "persona non grata", to bym to przyjął dla dobra sprawy. Wybrał jednak inną drogę. A dziś nawet stara się mnie pomawiać na na łamach prasy."

żródło:  http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=4273

 

Analizując te wypowiedzi doszedłem do wniosku, że fakt nie wysłania zaproszenia był jak najbardziej celowy: w końcu wtedy byłby pisany ślad, na który mógłby ksiądz się powołać i doprowadzić do wyjazdu.

Rozumiem też szczególną chęć (z punktu widzenia sentymentu i rodziny) wyjazdu ks. Iskaowicza. W końcu Ksiądz wie, że abp Teodorowicz otrzymał święcenia kapłańskie z rąk abp Isaaka Isakowicza, a więc krewnego ks Isakowicza od strony matki.  Po śmierci abp Isakowicza w 1901, Józef Teodorowicz obejmuje urząd głowy kościoła ormiańsko-katolickiego, a w 1902 zostaje konsekrowany na arcybiskupa ormiańskiego metropolii lwowskiej.

Jest jednak jeszcze inny powód: Lwów od dawna znany jest z tego, że silnie w nim stoi nacjonalistyczna partia Swoboda. Jej członkowie grozili księdzu Isakowiczowi pośrednio. A więc pojawienie się księdza we Lwowie pod ochroną w pewnym sensie Państwa polskiego ( na uroczystości tego rzędu) byłoby niezłym prztyczkiem w nos Swobody. I oczywiście, najprawdopodobniej informacja, nawet jeżeli nie doszoby do protestów czy jakiejś zadymy ze strony członków tej partii, informacje o tym przedostałyby się do mediów ponownie nagłaśniając sprawy kresowych rozliczeń, i wołania o pamięć. A więc należało wyjazd księdza za wszelką cenę udaremnić...co się udało...

Taka jest moja logika wydarzeń. Nie dysponuję na nią żadnymi dowodami, jedynie racjonalną analizą zdarzeń.

Jeszcze jedno: w naszym kraju dziwnie jakoś nie mówi się o ofiarach właśnie tamtej zbrodni Ludobójstwa. Jest to smutne i przykre. Nosi też pewne znamiona hańby: tchórzostwa. Nikt jednak sie nie wstydzi za nie, obecnie takie zachowania są wpisywane jako standard i norma. Ich konsekwencje jednak mogą odbić się znacząco na świadomości przyszłych pokoleń, elit, które mają rządzić tym krajem. I którym nie będzie już zależało na tym skrawku ziemi miedzy Bugiem a Odrą....Co oczywiście odbije się znacząco na całym kraju.

W końcu po co dbać o interesy Ojczyzny, z którą się nikt nie identyfikuje?

 

SF69

 Materiał nagrany amatorsko przeze mnie podczas wywiadu dziennikarzy z A. K. Kunertem w Lwowie 07.06.2011. po uroczystości ponownego pochówku abp. Teodorowicza na cmentarzu Orląt Lwowskich.

http://www.youtube.com/watch?v=SJ7woy0nMaM&feature=youtu.be

 

 

 

 

 

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka